Brydż czyli lawina przyjemności

„Kurs pokazał mi, jak bardzo zmienił się brydż, a raczej – jak innego brydża graliśmy przedlaty. Innego, czyli „kółkowego”. Pokazał też, że nowego można się uczyć w każdym wieku. Itak ruszyła lawina przyjemności.” Małgorzata Maruszkin

 

Brydż powraca niczym James Bond. Równie ekscytujący jak kiedyś, choć nieco zmieniony. Wciągający jak zawsze.
Podobno brydż zaczyna się wtedy, gdy „jedyny geniusz przy stole łączy siły z idiotą z naprzeciwka, żeby pokonać oszusta z lewej i kłamcę z prawej”. Znowu powiało Bondem (też brydżysta)…

Bywa i tak, ale przeważnie chodzi o czerpanie radości (a nierzadko i wymiernych korzyści) z gimnastyki umysłu. W brydża można grać w każdym wieku (na turniejach widać zawodników nasto- ….dziesto- i ….dziesięcioletnich) – gra łączy pokolenia, jest świetnym treningiem dla mózgu, ułatwia integrację, pozwala poznawać nowych, interesujących ludzi, pokonuje barierysprawności i niesprawności, łączy przedstawicieli wszelakich zawodów, jest „językiem”międzynarodowym… Mogłabym długo wymieniać. Sama wróciłam do brydża po wieloletniej przerwie, kiedy znalazł się czas na przypomnienie dawnego hobby. Chociaż hobby to może za mało powiedziane, ponieważ brydż to prawdziwa namiętność, niekiedy uzależniająca. Trafiłam na informację o kursach brydża dla osób 60plus, organizowanych na warszawskim Ursynowie, wersja dla początkujących i zaawansowanych. Całą akcję zapoczątkował dr Marek Małysa, dobry duch brydża.

Małgorzata Maruszkin: Skąd pomysł na Brydż60plus?
Marek Małysa: Przeczytałem, że z badań naukowych wynika, iż gra w brydża zmniejsza ryzyko zachorowania na Alzheimera aż o 75%. Później w USA byłem świadkiem podpisania umowy tamtejszej Federacji Brydżowej z Alzheimer Association. Pomyślałem, że coś w tym jest, poszperałem i przyszedł mi do głowy taki pomysł.
– Jak wyglądały początki?
– Potrzebne były środki na wyposażenie ośrodków, więc zacząłem szukać sponsorów. I znalazłem. Następna była strona internetowa, Facebook, zachęcanie znajomych… Jakoś poszło.
– Jak jest teraz?
– Obecnie, czyli po trzech latach, stworzyłem 180 ośrodków w całej Polsce. Gra w nich kilka tysięcy osób. Niestety, wsparcie oferuje jedynie MRPiPS oraz Fundacja PZU. Samorządy albo nie chcą pomóc, albo nie wiedzą o akcji, a ja jestem sam. Myślę, że fundusze lokalne to już sprawa ośrodków Jednemu z nich udało się załatwić takie dofinansowanie.

– A osiągnięcia Polaków-seniorów?
– Od lat nasi brydżyści seniorzy (60+) to ścisła czołówka światowa. Masa medali i tytułów. Jest się czym chwalić.
– Czy nawiązał Pan kontakty z innymi krajami?
– Program „zaszczepiłem” w 23 krajach Europy. Nie wszędzie to działa tak jak u nas, ale… Dzięki zainteresowaniu projektem ze strony władz światowego brydża mam okazję promować go na innych kontynentach, nie tylko w Europie. Mam nadzieję, że skutecznie.
– Jakie ma Pan plany?
– Do wzięcia pozostały Ameryka Północna, Australia i Azja. A serio to z każdego ośrodka chciałbym stworzyć klub brydżowy będący animatorem aktywności ludzi w wieku „poprodukcyjnym” To potrzeba chwili, ale sam nie dam rady, a chętnych do pomocy na szczeblu centralnym brak. Zainteresowanie kursem było ogromne. Przychodzili początkujący i zaawansowani – w wieku mniej więcej 60plus. Ktoś powiedział, że po śmierci żony pięć lat nie ruszał między ludzi, więc ten brydż to dla niego zbawienny bodziec, by wyjść z domu. Inny – że żona ma inne zainteresowania, ona chodzi na swoje zajęcia, on – na kurs. Inna osoba obawiała się, że nie znajdzie sobie miejsca wśród lepiej grających. Obawy szybko jej przeszły: atmosfera pełna życzliwości, a emocje – choć czasem sięgają zenitu – sprawiają jedynie, że krew szybciej krąży i rośnie adrenalinka. Najpierw graliśmy tylko w klubie NOK, później zaczęliśmy uczestniczyć w turniejach. Kurs pokazał mi, jak bardzo zmienił się brydż, a raczej – jak innego brydża graliśmy przed laty. Innego, czyli „kółkowego”. Pokazał też, że nowego można się uczyć w każdym wieku. I tak ruszyła lawina przyjemności. Przyjemności są z jednej strony, a z drugiej – rośnie moje zainteresowanie brydżem. W kwietniu, na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, zorganizowano międzynarodową konferencję, podczas której jednym z tematów był brydż. Pojechałam do Torunia i dowiedziałam się bardzo dużo, a poza tym poznałam tuzy polskiego światowego brydża, aktywnie uczestniczące w obradach. Sama ograniczyłam się do słuchania, choć kiedy jedna z prelegentek mówiła, że brydż jest mało widowiskowy i monotonny, nie wytrzymałam. Jeśli (niekiedy głośne) odzywki „Niech pan się najpierw nauczy rozróżniać karty, a później siada do brydża!” czy „Licytacji nie znasz? Ostatni raz z tobą grałam!” (nieprawda, jak się okazuje…) czy też kąśliwe „A gdzie się podziały te karty, z którymi licytowałeś?” po wyłożeniu dziadka, a także komentarze wianuszka rozgorączkowanych kibiców „Przecież to można było ugrać!” albo „Rewelacyjna rozgrywka!” świadczą o nudzie, to ja chcę tak się nudzić. Ale to na marginesie.

Na drugim marginesie więcej o brydżu, łączącym pokolenia, pomagającym unikać izolacji, samotności. Jeden z wykładowców prowadzących kurs, Piotr Dybicz, wybitny brydżysta, trener kadry Polski, nauczyciel akademicki (sekcja brydża…) i licealny (klasy brydżowe…), opowiadał mi o badaniach, które wykazały, że uczniowie klas matematyczno-brydżowych osiągają najlepsze rezultaty, w ciągu ok. dwóch lat wyrównując wcześniejsze różnice i pokonując uczniów klas informatycznych, którzy „na starcie” byli lepsi. Niewykluczone, że gra wejdzie do szkół – na szerszą skalę (OBY!), gdyż klasy matematyczno-brydżowe już działają, m.in. w Krakowie i Warszawie. Opowiadał mi również, że na turniejach widział pary rodzice-dzieci, ale także dziadkowie-dzieci. Jeden z zawodników wolał stać przy stoliku, ponieważ kiedy usiadł, nie dosięgał do podłogi i nie bardzo widział karty. Miał sześć lat, ale już grał. To nie bajki, gdyż niedawno od sędziego brydżowego Romana Kowalewicza słyszałam, że jeden z obecnych mistrzów Polski jako 4-letnie dziecko obserwował grę rodziców, komentując: „Co ty grasz, tatusiu…”. I mówił, jak trzeba. No, ale to geniusz.

Urodzony w 1909 roku w Rydze amerykański brydżysta Boris Schapiro, zmarły w 2002, ostatni tytuł Mistrza Świata zdobył, mając 89 lat. Znany z poczucia humoru Schapiro założył się kiedyś o 50 funtów, twierdząc, iż jego brydżowy partner TerenceReese jest tak skupiony na grze, że nie zauważyłby nawet, gdyby obok pojawiła się naga kobieta. Zaaranżował stosowną sytuację i wygrał zakład. Znane są opinie naukowców (zwykle zarazem brydżystów), że brydż nie tylko doskonale gimnastykuje szare komórki, uczy logicznego myślenia, pomaga opanować emocje, ale ma też wyjątkowe znaczenie przy kształtowaniu postaw społecznych i relacji międzyludzkich, łączy pokolenia. Wymaga współdziałania z partnerem, nie walki z nim, rozwija tolerancję na potknięcia, doskonali pamięć i zdolność analizowania. Same zalety.

Nauczyć się może każdy i w każdym wieku. Nie ma ograniczeń ruchowych, grają niesłyszący i niewidzący. Można grać przez Internet (pozwala trenować, chociaż moim zdaniem to nie to samo, co rozgrywka bezpośrednia). Rezultaty badań grających i niegrających w brydża pokazują, że brydżyści lepiej wypadają w pomiarach pamięci oraz logicznego myślenia.

Na kursie spotkałam też osoby, które nie rozróżniały pików od kierów, a po kilku tygodniach już grały. Stopniowo coraz lepiej, włączając więcej śmiałych odzywek i zagrań, ucząc się, ucząc i ucząc. Bo brydż wymaga treningu i nauki, czytania książek, obserwacji rozgrywek (choć kibic musi być cichy!), analizy rozdań i licytacji, pozwalającej uniknąć błędów przy kolejnej rundzie. To nie wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć, lecz pojawiająca się z czasem wewnętrzna potrzeba.

W 1958 roku powstała Światowa Federacja Brydża. Od 1960 co cztery lata rozgrywane są Olimpiady Brydżowe, a od roku 2000 wyróżniono w nich kategorię seniorów. Zapewne wielu jest tych, którzy chcą poznać tę wspaniałą grę, poczytać o brydżowym światku (a właściwie – ogromnym świecie: kiedy pytano Polaków, czy grają w/znają brydża, twierdząco odpowiedział co dziesiąty!) i jeszcze czegoś się nauczyć.

Polski Związek Brydż Sportowego właśnie skończył 60 lat. Liczy 6500 członków zrzeszonych w 16 Wojewódzkich Związkach Brydża Sportowego. Nasi zawodnicy ponad 170 razy zdobywali tytuły Mistrzów Świata i Mistrzów Europy. Oprócz opisu ciekawych rozdań i taktyki, w niektórych książkach o brydżu znajdujemy historie, które wydarzyły się przy brydżowym stoliku (aż do morderstwa włącznie…),
przykłady różnych zachowań (co kraj, to obyczaj), ale także niezwykłe rozgrywki (z wyjaśnieniem, na czym polega ich niecodzienność). Wśród brydżystów natykamy się na wiele znanych osób (Woody Allen, Omar Sharif, Gustaw Holoubek, Winston Churchill, Bill Gates,Martina Navratilova…). Znam opowieści o jeńcach wojennych, którzy przetrwali, bo zajmowali umysł brydżem, są przeżycia więźniów politycznych, grających w brydża kostkami domina, wciągających do rozgrywek „kryminalnych”… Są historie miłosne (ojciec brydża Ely Culbertson poznał przyszłą panią Culbertson przy zielonym stoliku i początkowo odnosił się do niej z wielką niechęcią, dopiero jej mistrzowska rozgrywka sprawiła, że stracił dla niej głowę). Nie wiem, kto z czytających ten tekst gra w brydża, a kto ma tę przyjemność dopiero przed sobą. Ja gram i gorąco namawiam innych. Polska jest brydżową potęgą, zachęcam, by przyjrzeć się tej potędze z bliska.

Autorka: MałgorzataMaruszkin